To właśnie dokładnie 27 lat temu, 8 stycznia 1993 roku, dzwonek telefonu wyrwał Wallander ze snu gdy ten był głęboko zatopiony w erotycznych marzeniach o czarnoskórej kobiecie. W słuchawce usłyszał, że jak najszybciej musi zjawić się na miejscu zbrodni, do której doszło na przedmieściach Ystadu. Rozpocznie się żmudne, trwające kilka miesięcy śledztwo, mające wyjaśnić śmierć starszych małżonków. Morderca bez twarzy rozpoczął cykl, który na nowo zdefiniował skandynawski kryminał.

Henning Mankell tworząc postać Wallandera, dał czytelnikom wciągająca, złożoną i trzymającą w napięciu fabułę, z pięknym szwedzkim krajobrazem. Ale przede wszystkim stworzył historię, w której czytelnik angażuje się w życie głównego bohatera. W jego egzystencjalne obawy, obserwacje na temat zmieniającego się świata, w którym on sam czuje się coraz bardziej zagubiony, samotny, tak samo jak wielu z jego pokolenia. Kurt Wallander przez znaczną część cyklu zastanawia się czy dobrze zrobił wybierając zawód policjanta, czy ta praca ma obecnie jakikolwiek sens. W pewnym momencie swojej kariery postanawia odejść z policji ale głębokie poczucie odpowiedzialności, zaszczepione przez jego byłego partnera Rydberga, nie pozwala mu na to.

Pomimo, że akcja tego cyklu w głównej mierze dzieje się w latach 90, to problemy, które dotyka są ciągle bardzo aktualne. Migracja, rasizm, brak kontroli nad instytucjami finansowymi, cyber przestępczość to tylko kilka tematów, które Mankell porusza w swoich książkach. Dzięki nim możemy śledzić zmiany zachodzące w Europie środkowo-wschodniej po upadku ZSRR czy walkę z Apartheidem w Południowej Afryce. Ale cykl z Wallanderem to przede wszystkim opis zmian jakie zachodzą w Szwecji. Ostra krytyka poczynań szwedzkich polityków, oraz trafne obserwacje społeczeństwa, które coraz bardziej się boi.

Mankell niestety zmarł przedwcześnie w 2015 roku. W ostatnich latach życia pisał felietony do jednej ze szwedzkich gazet. Nie bał się poruszać kontrowersyjnych tematów, jego opinie często były ostre, wyraziste ale zawsze merytoryczne.

źródło zdjęcia: theguardian.com